Merisa
Administrator
Dołączył: 20 Wrz 2010
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:30, 10 Gru 2010 Temat postu: Spacer po okolicy |
|
|
Do stadniny przyjechałam wcześniej, aby sprawdzić co dzieje się z wczoraj przybyłym roczniakiem. Konik stał w boksie spokojnie. Nie spał. Wyprowadziłam go przed stajnię i przyniosłam akcesoria do czyszczenia, które dostałam przy zakupie konia. Zaczęłam czyścić ogierka. Najpierw sierść, później kopyta oraz grzywa i ogon. Zaniosłam szczotki, wzięłam uwiąz i ruszyliśmy w stronę lasku. Karosz szedł spokojnie, dał się prowadzić i szedł obok mnie. Co jakiś czas próbował mnie wyprzedzić, jednak po chwili wracał na swoje miejsce. Szliśmy jakąś dosyć szeroką dróżką. Była dosyć wydeptana, więc pewnie często ktoś tamtędy chodził, a ponieważ dostrzegłam ślady końskich kopyt domyśliłam się, iż jeżdżono tą drogą w tereny. Minęło jakieś 10 minut gdy zaczęło pojawiać się coraz więcej drzew i krzewów. Karat w dalszym cięgu szedł spokojnie, chociaż on najchętniej zacząłby galopować i się wybiegać. Było słonecznie, więc po powrocie do stadnininy planowałam go wypuścić na pastwisko, gdzie mógłby spokojnie się wybiegać. Im bardziej zagłębialuśmy się w las tym więcej drzew napotkaliśmy na swojej drodze, zaczynały pojawiać się tuż przy ścieżce. W lesie było cicho, nikogo nie widziałam ak i nie słyszłam, tylko ćwierkanie ptaków i krótkie uderzenia kopyt o ziemię. Karat szedł z nastawionymi uszami. Ciągle odwracał głową patrząc na okolice i ciekawiące go rzeczy. W oddali zobaczyłam rozwidlenie dróg. Jedna prowadziła dalej w głąb lasu, a druga zdaje się prowadziła gdzieś indziej. Skręciłam w lewo, czyli na ścieżkę prowadzącą gdzieś indziej. Szliśmy przed siebie. Po niedługiej chwili jakimś cudem trafiliśmy na tą ścieżkę "główną", jeszcze przed rozwidleniem. Nic dziwnego, że jej nie zauwazyłam, była w końcu pod koniec nie wydeptana i była tam już niemal tylko trawa. Powrót do stadniny nie trwał długo, gdy już byliśmy na miejscu wyczyściłam tylko sierść konia i wypuściłam go na pastwisko, sama oparłam się o tamtejszy płot i zaczęłam patrzeć na inne konie biegające po pastwiskach. Karat pasł się na pastwisku do po południa. Przez ten czas wybrałam się sama na spacer. Gdy wróciłam wzięłam ogiera z pastwiska i poszłam go nakarmić i napoić. Następnie przeszłam się z nim jeszcze godzinkę, później ponownie trafił na pastwisko, a wieczorem zaprowadziłam go do boksu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|