Merisa
Administrator
Dołączył: 20 Wrz 2010
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:38, 10 Gru 2010 Temat postu: Zajeżdżanie [część 2] |
|
|
Karat od rana znajdował się na pastwisku. Gdy przyjechałam do stajni z nowym sprzętem dla niego ujrzałam karosza we własnej osobie za płotem, który radosnie podłusował do mnie. Nie ukrywałam, że byłam zdziwiona.
-A co ty tu robisz? - Pogłaskałam go - Powinieneś być na pastwisku!
Koń tylko popatrzał na mnie. Po chwili myślenia nad tym, jak się wydostał z wybiegu zaczęłam zastanawiać się, ile czssu spędził po drugiej stronie płotu i czy nie przespacerował się i nie narobił szkód w między czasie. Wszystko jednak wyglądało, jakby nic się nie stało. Wyjęłam z samochodu nowe rzeczy i poszłam do siodlarni je zanieść. Karat postępował za mną czekając przed stajnię. Trochę zdziwiłam się, że nie uciekł, a został. Inny koń zapewne wykorzystałby sytuację uciekając i bawiąc się w najlepsze.
-Brrrr! Zimno. Dziwne, że tobie nie jest zimno - Mówiłam do konia wracając. -Zaczekaj tutaj - W dalszym ciągu mówiłam prowadząc lekko konia na miejsce przy kółku. Poszłam po akcesoria do czyszczenia. Gdy przyszłam z powrotem Karat dalej stał w tym samym miejscu. Poklepałam go i wyjęłam szczotki. Szybko wyczyściłam ogiera. Ten w dalszym ciągu grzecznie stał. Po czyszczeniu poszłam po siodła. Przyniosłam napierśnik, siodło skokowe, żel z futerkiem i biały czaprak oraz futerko pod popręg, aby nie było żadnych obtarć. Następnie ogłowie. Karat szybko został osiodłany, na koniec tylko ochraniacze. Karosz przez cały czas stał w miejscu i tylko co kilka minut zmieniał nogę. Po osiodłaniu wyjęłam i dałam mu smakołyk poczym zabrałam z siodlarni lonżę. Pogłaskałam go i poszliśmy na maneż. Na maneżu dociągnęłam popręg, podpięłam lonżę i puściłam go na koło na rozgrzewkę. Najpierw spokojnym stępem. Na poprzednim treningu radził sobie nieźle, dzisiaj był bardziej spięty i gorzej mu to wychodziło. Po chwili popędziłam go do kłusa. Koń nie sprzeciwiał się - odwrotnie, bardzo chętnie przyspieszył, aczkolwiek w dalszym ciągu chodził spięty. Po 3 kołach kłusa zatrzymałam go, podeszłam i pogłaskałam go zmieniając kierunek. Skierowani byliśmy już w odwrotną stronę, zaczęłam sprawdzać, czy wszystko ze sprzętem jest dobrze, bo być może coś się zagięło, może obciera konia. Nic nie znalazłam, przy ogłowiu również wszystko gra, więc zapewne ogier musi się po prostu rozluźnić.Postępował oraz pokłusował w drugą stronę i zdaje mi się, że już jest lepiej. Ułożyłam drąg na kole. Najpierw stępem. Bezproblemowo pokonał go. W między czasie robiliśmy zmiany: drąg, stęp, kłus, stęp, drąg itd. Gdy jakoś udawało mu się pokonywał drążek w kłusie z przejściami do stępa. Trochę gorzej mu szło, gdyż bardziej skupiał się na równowadze, co mnie zdziwiło. Zauważyłam, że w ogóle w kłusie na przeróżnych zakrętach miał bardzo dobrą równowagę i na kole starał również nie odstawać zadem. Niczym dresażowiec. Odłożyłam drągi i chciałam spróbować wsiąść. Pogłaskałam karosza po szyi i obciążyłam nieco grzbiet. Koń był już umięśniony, silny również, dlatego raczej nie powinno być z tym problemu. Kilkakrotnie obciążałam grzbiet, Karat stał grzecznie i nie wykazywał bólu, zaniepokojenia. Włożyłam nogę w strzemię i ponownie obciążyłam grzbiet. Ogier w dalszym ciągu stał spokojnie. Wolno wsiadłam. Gdy byłam już na grzbiecie wyjęłam nogę ze strzemienia i pogłaskałam w nagrodę karosza. Wyjęłam smakołyk podając koniowi. Zsiadłam. Pogładziłam dłonią po grzywie. Po chwili znowu wsiadłam. W ogóle nie zauważyłam, aby rumak się denerwował, bał, aby było mu niewygodnie. Po treningu zsiadłam z ogiera i poszliśmy do stajni. Rozsiodłałam go, wyczyściłam, rostarłam i zaprowadziłam na pastwisko.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Merisa dnia Pią 21:05, 10 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|