Merisa
Administrator
Dołączył: 20 Wrz 2010
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:41, 30 Gru 2010 Temat postu: Skoki LL |
|
|
Ogier był wyczyszczony rano. Padało, został w boksie, więc nie powinien być brudny. Weszłam do boksu Avaniousa. Koń gdy mnie zobaczył trącił lekko nosem szukając smakołyków. Wyjęłam jeden z kieszeni kurtki i podałam na dłoni, ogier od razu po niego sięgnął, zadowolony przyglądał mi się. Założyłam mu kantar. Chciałam wyprowadzić, jednak zaparł się i postanowił nie wyjść, puki nie dostanie kolejnego cukierka. Pociągnęłam trochę mocniej za uwiąz, koń jednak nie drgnął. Stanęłam obok niego. Żadne z nas nie chciało odpuścić, aczkolwiek gdy Av usłyszał rżenie innego konia z zewnątrz wyszedł z boksu. Uwiązałam go przed stajnią. Szybko przejechałam miękką szczotką i kopystką. Poszłam po sprzęt. Udało mi się go szybko osiodłać i ruszyliśmy na halę. Na hali jak zwykle - dociągnęłam popręg i wyregulowałam strzemiona. Koń nie mógł ustać, ciegle się ruszał, robił ciągi w stepie znacznie utrudniając mi łapanie dziurki od strzemion. W końcu lekko zdenerwowana złapałam energicznie za wodze, które zwieszały się na szyi i spojrzałam na niego.
- Musisz się ruszać? Czemu mi to robisz? Stań spokojnie - pogłaskałam go po czole i kontynuowałam zapinanie. Koń stał dalej spokojnie, jakby wszystko co powiedziałam do niego dotarło. Wiem jednak, że rozpoznał niezadowolenie w głosie i tonie. Po skończonej "operacji" poklepałam go po łopatce i wsiadłam. Ruszyłam stępem na długiej wodzy. Ogier kroczył energicznie i szybko. Zrobiliśmy koło. Zaczęło mu się nudzić, dlatego bryknął rżąc głośno. Nie zrobił tego, aby mnie zrzucić, a po to, żeby coś zaczęło się dziać. robił już tak wiele razy, dlatego znam już jego reakcje i przekazy poprzez zachowanie. Rozgrzał się już, więc przyłożyłam łydkę, aby zakłusował na nieco bardziej napiętej wodzy, jednakże tylko dlatego, aby nigdzie go nie poniosło na środek hali. A ten sposób mogłam szybciej zareagować i go powstrzymać. Avanious ruszył kłusem. Ogier w kłusie potrafił bardzo wyciągać, nieco gorzej w galopie i stępie. Na długiej ścianie tak się rozpędził, że niemal galopował. Spróbowałam go zatrzymać dosiadem, jednak zarzucił głową raz to kłusując, a raz to robiąc kilka kroków galopu. Nie posłuchał po jeszcze kilku próbach, dlatego wszuciłam ręczny. Zwolnił do energicznego, jednakże spokojnego kłusa. Po rozgrzaniu konia, w kłusie najechaliśmy na kopertę znajdującą się na któtkiej ścianie ujeżdżalni. Koń schylił szyję. Dałam mu znak wodzami, aby podniósł ją, jednakże nie miał ochoty podnieść jej. Dodatkowo uznał za zabawę siłowanie się ze mną, ja jednak nie miałam najmniejszej ochoty szarpać się z nim. Napięłam wodze, gdy na sekundę podniósł głowę i trzymałam w takiej pozycji dłoń. Nie odpuszczałam, ale też nie szarpałam się z nim. Koń chociaż na mocno napiętej wodzy kłusował na kopertę. Byłam pewna, że przed kopertą odpuści, gdyż nie wyobrażałam sobie, aby z tak położoną szyją cokolwiek przeskoczył. Avanious jednak zawsze mnie może zaskoczyć, przeskoczył kopertę mocno się wybijając. Odruchowo przeszłam do półsiadu. Ogier twardo wylądował szarpiąc wodze. I tu był mój błąd, chociaż konia pewnie też. Dłonie miałam w każdej fazie skoku w tym samym miejscu. Gdy koń szarpnął szyją - szarpnął również głową, przy czym pociągnięcie sprawiło mu ból przez wędzidło, pomimo, że miało ochronne gumki. Kon podniósł szyję, zeskoczyłam z jego grzbietu i sprawdziłam, czy nie ma żadnego obtarcia i czy nic się nie stało. Niestety...tak to jest jak pracują ze sobą uparty koń i upartu jeździec. Avanious nie miał ochoy otworzyć pyska. Po kilkunastu minutach otworzył, poluzowałam paski sprawdzając pysk. Myślałam, że trzeba było anulować trening i dać mu spokój, jednakże nic tam nie miał, lekko nacisnęłam palcami w kącikach pyska, bo właśnie tam najbardziej mu pociągnęło. koń w ogóle nie zareagował, sprawdziłam jeszcze kilka razy, ale nic - jakby nic się nie stało. Może mi się tylko wydawało, że go pociągnęłam? Nie wiem, koń zdrowy, rwie się, bo chce w końcu ruszyć się z miejsca, a ja staję przy nim i nie wiem co robić. Poszłam z nim szybko do stajni, bo padało. Zdenerwowałam sie. Poszłam po weterynarza. weterynarz nic nie znalazł, wszystko w porządku. Doszłam do wniosku, że albo mam jakieś zwidy, albo Avanious jest tak bardzo odporny na wszelaki ból...Lekarz powiedział również, że mogę kontynuować trening, sprawdzając najpierw jak koń się miewa podczas jazdy. Pobiegłam z powrotem na halę, wsiadłam na konia i ruszyłam kłusem kierując ogierem wodzami. Wykonywałam również figury na hali, slalomy, wężyki itd. Ogier szedł normalnie, dodatkowo co chwila przyspieszał. Uznałam, że mogę dalej z nim trenować. Popędziłam do kłusa i rozpoczęłam najazdy na kopertę, na której ta przykra sytuacja miała miejsce. Ogier był już posłuszny, ja też już odpusciłam, w końcu nie chciałam, aby koniowi stała się krzywda. Avanious spokojnie pokonał kopertę. Poklepałam go po szyi. Ogier zachowywał się normalnie, przez cały czas obserwowałam go, czy przypadkiem nic się nie dzieje. Popędziłam wierzchowca do galopu. Koń chętnie ruszył. Trochę go powstrzymywałam na początku, gdyż najchętniej wystrzelił by przed siebie nie patrząc gdzie biegnie. Zaczęłam najeżdżać na 50 cm stacjonatę. Koń przyspieszył. Zwyczajnie pewnie zaczęłabym go powstrzymywać, aczkolwiek wtedy coś mnie tknęło, że nie. Dałam mu samemu zadecydować. Avanious płynnie przeleciał na stacjonatą ze sporym zapasem. Poklepałam go. Jeszcze jeden raz najechałam na tę samą przeszkodę tym razem wolniej. Ogier równo galopował, odbił się, zachaczył tylnymi nogami o drąg zrzucając go. Coś mi mówiło, że jednak lepiej spisuje się, gdy szybciej się rozpędzi. Jest to z pewnością dobry koń na rozgrywki. Następną przeszkodą miała być 70 cm stacjota. Gdy tylko zaczęłam kierować go na nią od razu zaczął rozpędzać się i pędzić prosto na przeszkodę. Przeskoczył bez zrzutki. Postanowiłam zakończyć trening. Rozkłusowałam go oraz rozstępowałam. Następnie poszliśmy do stajni, gdzie został wyczyszczony i zaproawadzony do boksu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|