Merisa
Administrator
Dołączył: 20 Wrz 2010
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 2:28, 01 Sty 2011 Temat postu: Trening skokowy - zapoznanie z ogierem w skoku |
|
|
Poszłam do stajni pod boks Oceana po kantar. Oceana nie było w boksie - znajdował się na pastwisku. Złapałam kantar z doczepionym uwiązem i pobiegłam na pastwisko, gdyż zaczął padać deszcz. Nieco przemoczony ogier podłusował do płotu wyciągając szyję i radośnie rżąc. Założyłam mu szybko uwiąz i z powrotem pobiegłam do stajni. W środku przywiązałam go, pogłaskałam i dałam smakołyk. Zabrałam rzeczy do czyszczenia. Ogier zdążył już zmoknąć, więc wzięłam ręcznik i wytarłam go. Następnie szybko wyczyściłam. Ocean był spokojny, stał posłusznie. Po skończonym czyszczeniu zaniosłam wszystkie rzeczy do siodlarni niosąc siodło z czaprakiem i podpierśnikiem. Osiodłałam go, zaś na dworze jeszcze bardziej się rozpadało. Przyniosłam ogłowie. Z początku ogier machał radośnie szyją i bawił się nie chcąc przyjąć wędzidła. Stałam koło niego kilka minut czekając aż się uspokoi, wreszcie udało mi się "ubrać" go w ogłowie. Dałam mu jakiegoś smakołyka z witaminami i wybiegliśmy przed stajnię kierując się w stronę hali. Ocean bryknął niespodziewanie, wylądował w kałuży przy tym ochlapał mnie nieco. Na hali dopięłam popręg i wyregulowałam strzemiona. Koń co chwila próbował ruszyć stępem i to akurat w tym momencie, w którym potrzebowałąm obu rąk i trudno było mi go zatrzymać. Wsiadłam na ogiera i ruszyłam stępem. Teraz jednak powoli ruszył. Zauważyłam, iż aby przyspieszyć musiałam bardziej przycisnąć łydkę. Na narożniku dosiadem przeszłam do stój. Koń stanał. Poklepałam go po szyi, poczym przyłożyłam lekko łydkę. Ogier stał w dalszym ciągu, jednak czekał na sygnały. Przycisnęłam łydkę jeszcze trochę mocniej. Ocean ruszył, jednak wydawało mi się, że ledwo co wyczuł pomoc. Gdy ruszył pogładziłam go delikatnie po łopatce. Wykonaliśmy jeszcze 3 takie ćwiczenia, ostatnim razem koń ruszył z lżejszej łydki. Po rozstępowaniu popędziłąm go do kłusa. Kłusował dość szybko i energicznie. Po kole przeszedł do stępa. Na jednej ze ścian leżał drąg, kilka kroków dalej 2, jeszcze dalej 3, a przed narożnikiem 4. Przyłożyłam łydkę, aby zakłusował. Zrobiłam niewielkie kółko, aby najechać na 1 drąg. Ocean, gdy już wiedział, że jedziemy na drąg zwolnił trochę wahając się, popędziłam go lekko. Ogier przyspieszył i bez potrącenia pokonał drąg. Parę kroków dalej skręciłam, zrobiliśmy ósemkę i ponownie rozpoczęłam najazdy na drąg. Gniadosz nie zawahał się, pewnie przekłusował przed drąg, jednak po raz kolejny postanowił się zabawić i tóż przed 2 następnymi odmówił przejścia i odskoczył w bok. Utrzymałam się w siodle, zatoczyłam koło i kierowałam się na 2 drągi omijając przy tym 1. Koń próbował zatrzymać się, jednak popędziłam go. Chcąc odskoczyć skierowałam go w drugą stronę, ten zaś stanął dęba rżąc radośnie. Wiedziałam, że on tylko się zabawia, nie boi, więc jeszcze kilkakrotnie najeżdżałam na drągi. Ogier z nudów pokonał je. Przeszliśmy do stępa. Wyjęłam z kieszeni smakołyk, wychyliłam się nieco i podałam w nagrodę. Chwilę postępował. W końcu ruszyłam do kłusa. Jak poprzednio - zrobiliśmy koło najeżdżając na 1 drąg. Koń bezproblemowo go przekłusował, 2 następne również. Z 3 i 4 podobnie - pewnie je pokonał. Ponownie dałam mu odpocząć w stępie planując w trakcie najazdy na kolejne przeszkody. Postanowiłam rozpocząć od koperty. Po drugirej stronie ujeżdżalni była następna koperta, zaś kilka kroków dalej stacjonata 50 cm. Ogier przeskakiwał już przeszkody te wysokości, dlatego niemal pewna byłam, iż przeskoczy ten szereg. Ruszyłam do kłusa. Zrobiliśmy slalom pomiędzy dość ciasno ułożonymi przeszkodami, przyłożyłam łydkę. Ocean zagalopował i rozpoczęliśmy najazdy na kopertę. Koń bezproblemowo przeskoczył kopertę, chociaż nie wiem, czy w ogóle można było nazwać to skokiem. W każdym razie świetnie sobie poradził. Poklepałam go i skręciłam w stronę szeregu. Ocean jakby zastanawiał się czy przeskoczyć kopertę, czy nie, gdyż potem znajdowała się stacjonatka. Kopertę pokonał, jednak na stacjinacie wyłamał. W siodle się utrzymałam. Ponownie najechałam na szereg. Tak jak poprzednio - pokonał kopertę, jednak wyłamał na stacjonacie. Owa przeszkoda była czerwona, więc być może czuł niechęć do stacjonaty. spokojnym stępem podjechałam do niej. Koń nie chciał jednak gdy dodałam łydki postępował do niej. Pochodziliśmy sobie obok niej, w końcu ruszyliśmy galopem na kopertę. Jeszcze raz przeskoczył ją, tym razem trochę nisko podniósł kończyny. Przeskoczył również stacjonatę. Następnie pogłaskałam go i przeszłam do kłusa, aby rozkłusować go i rozstępować.
Podsumowując:
Ocean skacze wygodnie, podnosi wysoko przednie nogi [ z wyjątkami]. Miękko ląduje, energicznie wybija się tylnymi kończynami. Jedynie to wybija przy większych skokach, jednak radzi sobie bardzo dobrze .
Post został pochwalony 0 razy
|
|